Strona:Grazia Deledda - Po grzesznej drodze T.II.djvu/57

Ta strona została przepisana.

— Nie, dobry człowieku — odrzekła Marja, trochę ostrym głosem.
— Zdrowaś Marja — rzucił pożegnanie przechodzień, oddalając się.
— Łaskiś pełna.
O parę kroków dziwny ten człowiek na nowo zaczął śpiewać. Marja słuchała i, pomimowoli, dreszcz ją przebiegł, bo wiersze znowu poprostu mówiły jakby o niej.
Nieznajomy śpiewał mutu nuorską, to jest jedną z tych dziwacznych piosenek, które tylko kobiety układają i śpiewają; rzecz przeto stawała się jeszcze bardziej niezwykłą.

Doichi monsas mudas
Falan a ses, a ses,
A cara bella jà ses,
E adoran su Segnore
Traittore che a Zudas.[1]

W miarę, jak się oddalał, głos stawał się mocniejszy i głębszy, a w śpiewie zaczynała bić dziwna namiętność:

...E adoran su Segnore
Che a Zudas traittore,
Che a Zudas traittoréeeeee.

  1. Dwanaście mniszek niemych
    Schodzi po sześć, po sześć
    I uwielbiają Pana,
    Z twarzy tyś krasawica.
    Jak Judasz tyś zdradliwa.