Strona:Grazia Deledda - Po grzesznej drodze T.II.djvu/62

Ta strona została przepisana.

— Ale gdzie tam! Franciszek był wściekły i powiedział: Tym razem to się źle skończy. Ja dobrze widzę, nie jestem ślepy...
— Widzę róg! — krzyknął Zizzu, a Franciszek odpowiedział:
— Widzę dwa rogi, a nawet cztery, bo już drugiego byka brak w ciągu miesiąca.
Marja przypomniała sobie, że Franciszek miał wątpliwości co do uczciwości pasterza i zapytała:
— Czy bardzo krzyczeli?
— Tak, bardzo. Tak głośno, że się nawet nie zatrzymałem, żeby się nie mieszać do ich spraw.
— Jezu! — westchnęła Marja, porwana nowym lękiem.
— Zresztą — dokończył Iorgi — przypuszczam, że o tej porze już są w owczarni. Łatwo wpadasz w strach, Marjo.
— Przekonamy się; — powiedział Antoni — teraz pójdę tam i jeżeli Franciszek już wrócił, każę mu przyjść natychmiast.
— Dobrze, idź i na miłosierdzie, biegnij prędko!
Antoni puścił się wielkiemi krokami; Marja wolała zostać nazewnątrz, niż być w izbie; usiadła na ziemi, niby spokojna na pozór, i kazała Iorgiemu powtórzyć sobie wszystkie szczegóły spotkania z Franciszkiem.