pira — mówił Efer Masia, zwracając się do gości. — Wysysa mi ostatnią krople krwi z pod serca. Oho! wiem dobrze, co ten Rzym kosztuje.
— Bo też — przerwał sobie jedzenie syn — wszystko szalenie drogie! Jedna brzoskwinia dwadzieścia centymów.[1]
— Dwadzieścia centymów! — zdziwiono się jednogłośnie.
— A więc, ciotko Bachisio! jakże tam było... gdy Konstanty wrócił... — zwrócił się do gościa student.
— A więc Pawle Porru! — odrzekła kobieta — o mało co nie oberwałeś odemnie, chociaż masz zostać doktorem obojga praw, o mało nie oberwałeś, jak to kiedyś bywało...
— Nie pamiętam — odrzekł student, a nozdrza Gracyi zadrgały powstrzymywanym chichotem.
— Mówiłam, że Konstantego nie było przez trzy lata.
— Mówiliście. Był górnikiem. Potem wrócił i pogodził się ze stryjem.
— I spotkał się z Giovanną, córką moją, zakochał się w niej. Stary sknera ani chciał słyszeć o tem, bo dziewczyna nie miała posagu. Zaczęły się nowe kłótnie. Konstanty, widzisz, pracował dla
- ↑ We Włoszech jednością monetarną jest lir, wartości mniej więcej franka — 33 do 25 kopiejek. W lirze jest 100 centów.