W jakieś dwa tygodnie potem, w niedzielę rano, wszyscy nasi znajomi zebrani byli w kościele, słuchając mszy, którą odprawiał ksiądz Eliasz „jak anioł”, wedle zdania parafian.
Brakło tylko Giovanny, a nie przyszła raz, że obyczaj nakazywał, by popadłszy w nieszczęście, czas jakiś nie opuszczała domu, chyba dla nieodzownej potrzeby; powtóre, że popadła w apatyę, przeszkadzającą jej ruszać się, wychodzić, pracować, modlić się. Zbyt pobożną to nie była nigdy, lecz w czasie aresztowania męża ślubowała pójść pieszo, boso, z rozpuszczonemi włosami, do dalekiego w górach cudami słynącego kościoła. Jeśliby Konstanty uniewinniony został, ślubowała iść na kolanach co najmniej dwa kilometry przed bramą kościelną. Teraz zapomniała modlić się, mówić, jadać. Zobojętniała nawet dla dziecka i Bachisia zmuszoną była poić je mlekiem kozy i karmić chlebem. Niektórzy utrzymywali, że Giovanna zaczyna tracić zmysły i istotnie
Strona:Grazia Deledda - Po rozwodzie Cz.I.djvu/73
Ta strona została przepisana.
V.