będzie czasu zjeść tego biednego Konstantego, tak jak się zjada jagnię niepokalane. Zjecie go, lecz mówię wam, córkę wydacie za beczkę bezdenną spirytusu, a sama, ciotko Bachisio, mrzeć będzie głodem, dopóki Martina Dejas żyje...
— Bodaj cię, barania głowo — poczęła kląć stara Era, lecz Jakób nie czekał, odchodził szybko i baba zmuszoną była połknąć resztę pięknych komplementów.
W rzeczy samej nie myślała jeszcze o rozwodzie. Broń Boże! Miałażby o tem myśleć, gdy Konstanty nie był, bądź co bądź, ostatecznie osądzonym, piekł się w rozpalonej, więziennej ciupie, pożerany przez robactwo? Miałaźby teraz myśleć już o rozwodzie córki? Najpewniej nie, gniewało ją tylko to, co kruk ten oskubany wygaduje na swego chlebodawcę i pewną była, że jemu samemu, staremu lisowi, Giovanna wpadła w oko.
Myśląc tak, wróciła do domu i zrazu chciała wszystko córce opowiedzieć, lecz ujrzawszy, że młoda kobieta po dwóch tygodniach myje się i czesze spokojnie długie swe, splątane włosy, z których wypada wiele, wołała milczeć.