Ta strona została przepisana.
— Patrz! — zwróciła się do wchodzącej z niezakłóconym spokojem — zia Marcina, córka twoja oszalała, rady z nią sobie nie damy.
Bronta sapał, lecz ustępował miejsca matce żony w nadziei, że uspokoi Griovannę, lecz ta wściekłą była i wskazując drzwi zawołała na matkę:
— Pójdźcie! Niepotrzebniście tu, matko. Wyjdźcie!
— Hm! czyś ty tu panią? — spytała ironicznie córkę Bachisia.
Giovanna pochwyciła matkę za ramiona.
— Wyjdźcie! wyjdźcie.
Za starą Jakób zamknął drzwi, a wracając na swe miejsce chciał śmiać się, lecz, rzecz dziwna, zaczął konwulsyjnie szlochać.