Czas szedł zwykłym trybem. Zmieniały się krajobrazy razem ze zmianą pór roku, tylko rzeczy i ludzie tak szybkim nie podlegali zmianom. Zimą Giovanna wydała na świat dziecię słabowite, blade, kwilące. Z Nuoro przybył zaproszony na ojca chrzestnego adwokat „doktorek,” jak go nazywano.
Gdy przybył w karocy, cały otulony w płaszcze, z po za których wyglądała jego różowa, lalkowata twarzyczka, ludzie zbiegli się, jak na widowisko. Hojnie rozdawał dokoła uśmiechy i ukłony. Przyjaciele Bronta wyszli na jego spotkanie i witali niby znajomego, a gdy jeden się przyznał, że nigdy nie był w Nuoro, adwokat pocieszał go:
— Co się przewlecze, to nie uciecze, a pociecha ta niewielką być mogła, gdyż mieszkańcy Orlei bywali tylko w mieście, w sądzie lub w sprawach sądowych.
Spojrzawszy na prawnika zia Bachisia miała znów wrażenie laleczek woskowych, fabrykowanych
Strona:Grazia Deledda - Po rozwodzie Cz.II.djvu/73
Ta strona została przepisana.
V.