— A ty przyjmiesz?
— Ja? To co innego. Pójdę dla otrzymania należnych mi słodyczy, traktamentu. Moja obecność zaszczytu nie przynosi.
Orszak nadciągał, rozpoczęły się ceremonie kościelne. Niemowlę, gdy obnażono różową skórką obciągniętą czaszkę, zaczęło kwilić i drzeć się ochrypłym głosem. Kum uśmiechał się, patrząc na zapaloną świecę, którą mu wsunięto w rękę, i starał się przypomnieć sobie „Wierzę, ” gdyż Giovanna zaklęła go na wszelkie świętości, aby się nie omylił, co zdaniem jej, unieważniłoby święty Sakrament Chrztu.
Wszyscy ulicznicy wtargnęli do kościoła, czyniąc szmer, jaki czynią szczury. Zakrystyan służył księdzu. Służąca i babka usiadły razem na stopniach bocznego ołtarza, wyczekując należnego im od bogatego kuma datku.
Ceremonia się skończyła, rozdano datki i napiwki. Bronta i jego przyjaciele zaniepokoili się, czy ksiądz zechce odwiedzić matkę nowoochrzczonego dziecięcia?
Ksiądz Eliasz odszedł do zakrystyi i nie wracał...
Nie wrócił! Babka z dzieckiem na ręku, kumowie, krewni, goście wychodzili kwaśni z kościoła, a za nimi zakrystyan zadowolony, zacierając ręce... Bronta miał ochotę dać mu w kark.
Na ulicy zebrało się ciekawych wiele, kobiet
Strona:Grazia Deledda - Po rozwodzie Cz.II.djvu/77
Ta strona została przepisana.