boleści, hańby, wyjawienia przed światem jego zbrodni.
Lecz co już ją najwięcej bolało, to to, że czuła, że chory domyśla się, co się w jej sercu dzieje....
W trzecim dniu choroby Izydor przyniósł pod sekretem lekarstwo „najskuteczniejsze“, przyrządzone przez samego zakrystyana. Była to oliwa, w której zamarynowano aż trzy skorpiony, jednego stonoga, jednę tarantulę, pająka i parę jadowitych grzybów, słowem lekarstwo „niechybne“ na wszelakie jadowite ukąszenia. Anna Rosa przyłożyła natychmiast specyfik osobliwszy na ranę Jakóbowi. Uległ jej, lecz po chwili spytał:
— Po co mnie leczysz? Wszak sama wołałabyś, bym umarł.
Serce się ścisnęło dobrej kobiecinie.
Jakób obejrzał się na Izydora.
— A jeśli pomoże... jeśli nie umrę... to co będzie?
— Co Bóg da! Nie pora ci myśleć o tem, uspokój się — odparł rybak, jak zawsze łagodnie a stanowczo.
— Czy... sprowadzicie śledztwo? — pytał po chwili.
— Co?
— Śledztwo. Zimno teraz i drogi złe być muszą... Słuchaj, siostro. Nie jedź konno do Nuoro, pojedziesz karocą.
Strona:Grazia Deledda - Po rozwodzie Cz.II.djvu/97
Ta strona została przepisana.