palcie o wytartym kołnierzu. Był już pijany, sapał, spluwał, a tak buchało od niego wódką... Na poły będąc przytomnym, strwożył się jednak stanem swego pacyenta.
— Co ci do dyaska? — pytał.
— W piersiach kole i oj! w boku..
— W boku! w piersiach! co tam być może w boku i piersiach? Głupstwo.
Odrzucił kołdry, odkrył bez ceremonii włosem obrosłe piersi chorego, opukał, przychylił ucha.
— E! głupstwo! coś ci się przewidziało. Baba jesteś!
Gdy go jednak Anna Rosa odprowadzała do drzwi, wlepił w nią zalane swe ślipia, mormocząc:
— Kobiecino! czas mu się wyspowiadać. Czas niewielki. Ma zapalenie płuc, z tego wyleczyć się trudno.
Pod wieczór Jakób wyspowiadał się. Po spowiedzi przywołał siostrę, zatrzymując przy sobie kapłana.
— Ksiądz Eliasz — rzekł — za świadka ci służyć będzie, ale pojedziesz karetą do Nuoro, bo zimno i przeziębić się można.
Istotnie na dworze śnieg padał. Choć się miało ku wieczorowi, blade światło wpadało do pokoju, rozpływając się po mrocznych kątach, ginąc pod wysokiem, niby chmurnem sklepieniem komnaty.
Strona:Grazia Deledda - Po rozwodzie Cz.II.djvu/99
Ta strona została przepisana.