— Serca mi nie brak, lecz serce nie wystarcza! Ebbene. Cierpliwości! zrobię ci prześliczne biurko, gdy będziesz doktorem lub adwokatem. Mam model, pokażę.
Wyszukał katalog mebli schowany pod warsztatem i pokazał z zadowoleniem Ananii pyszne biurko z rzeźbami i filarkami.
— Może ci się zdaje, że nie potrafię tego naśladować — mówił, zauważywszy uśmiech na ustach młodzieńca. — Nie znasz chłopcze majstra Pane. Nie wiesz do czegom zdolny. Jeśli nie robiłem mebli wytwornych, kosztownych, to dlatego tylko, że mi brakło odpowiednich środków...
— Ależ wierzę, wierzę — upewniał staruszka Anania — to też, gdy będę doktorem i bogatym u was, wuju, zamówię wszystkie meble do mojego pałacu...
— Doprawdy?! — zawołał stolarz, a po chwili, przerzucając karty katalogu, dodał: — Ale kiedy, za wiele to lat nastąpi?
— Chi lo sa? Kto to wie — zaśmiał się student — za dziesięć, piętnaście...
— O! za długo czekać! wówczas nie będę już tu, lecz tam, w niebie, przy warsztacie Świętego Józefa...
Staruszek żartował, lecz pomimo to przeżegnał się pobożnie i po chwili przerzucając znów stronnice katalogu spytał nieśmiało:
— A teraz powiedz mi, co znaczyć może nazwa mebli; al-la-Lm-gi-de-ci-mo-quin-to? — przesylabizował z trudnością.
— Król to był... — począł Anania, ale mu staruszek przerwał żywo, uśmiechając się domyślnie.
— To, to wiem! Król i to taki, któremu się spodobały niedojrzałe dziewczątka.
— Wuju Pane! — zawołał zdziwiony młodzieniec — zkąd wam wiadome takie rzeczy?
Staruszek śmiał się, gładząc sobie włosy.
Strona:Grazia Deledda - Popiół Cz.I.djvu/120
Ta strona została przepisana.