Anania wybiegł z izdebki niebogiej, w drzwiach winiarni ujrzał Agatę. Piękna dziewczyna wyszła na jego spotkanie. Spostrzegłszy go, zaczęła się uśmiechać i przesyłać ręką pożegnalne pocałunki.
— Tak! tak! odjeżdżam — wołał wesoło student, ujmując dłoń dziewczyny.
— I zalecałeś się do tej... tam... zgnilizny? — pytała piękna Agata, wskazując na przypadłą do progu swej lepianki Rebekę i zatrzymując studenta. — Dalej! cuchniesz ohydnie!
Anania wzdrygnął się, pomyślał o Małgosi.
— Eppure — śmiała się Agata, pożerając wzrokiem chłopca — waryatka ta zazdrości mi. Spójrz jakim jaszczurczym pożera nas wzrokiem. Głupia! Marzy o tobie, gdyż w wigilię nowego roku, gdyśmy wyciągały kartki z imionami chłopców, wyciągnęła twe imię...
— Dajże pokój żartom — przerwał znudzony niemi Anania — jutro odjeżdżam, masz mi co do zlecenia?
— Weź mię z sobą — prosiła, przymilając się. Owczarz jakiś, wychyliwszy do dna, w winiarni miarę wina, stanął na progu i uszczypnął za ramię dziewkę.
— A niech cię paraliż... — ofuknęła się Agata, i wciągając Anania do winiarni pytała, czem go ma poczęstować?
— Niczem, niczem — wypraszał się student, lecz Agata nalała mu szklankę białego wina i, opierając się o kantorek, puściła wzrok daleko, ku dalekim, przez otwarte drzwi winiarni, widnym horyzontom.
— Skoro się zdobędę na nową suknię — mówiła — i na złote u koszuli guziki, natychmiast pójdę na służbę do Cagliari. Dość mam tej nory. Zobaczymy się wkrótce... Diavolo! a to sam bies chyba niesie tu teraz Antonia. Wiesz, tego, co się chce żenić ze mną i strasznie o ciebie zazdrosny. Idź już sobie, idź! Bywaj zdrów serdeńku.
Strona:Grazia Deledda - Popiół Cz.I.djvu/124
Ta strona została przepisana.