Większą część drogi, łączącej Nuoro i Macomer przestał na platformie, pomiędzy wagonami, rzucany wstrząśnieniami pociągu. Mało kto wsiadał lub wysiadał na małych, pustych dworcach, dokoła których akacye zwieszały swe pożółkłe liście. „Ecco — zdawały się szemrać nad mknącym pociągiem, roniąc nań garstkę żółtych liści — bierz to smoku wzgardliwy, unieś z sobą. Tyś w ustawicznym ruchu, my w ziemię wiośle, nieruchome. Czegóż ci się chce więcej”?
— Tak — myślał student — ruch jest życiem — myślał i czuł w sobie ruch i siłę płynącej wody, nad biegiem której dziecięca jego duszyczka stała dotąd niby źdźbło trawy, uwięzionej w bagnie. — Tak, przekwitające akacye, którym wiatr żółte zrywał liście, prawdę mówiły: ruch, bieg szalony, zawrotny, oto życie.
— Cóż u dyaska! pociąg wrósł w ziemię, żółwim rusza się krokiem — niecierpliwił się Anania przy każdym dworcu.
Konduktor, znający z widzenia Anania, na prowincyi wszyscy się znają — strząsał popiół z fajeczki, odpowiadając najspokojniej.
— Dość mamy czasu. Jeśli ci para nie wystarcza postaraj się o skrzydła.
Oby skrzydła! latać! wzlecieć! Anania wzrok utkwił w nuraghe (rozwalone stosy kamieni), czerniejące na szczycie wysokiej skały, jak olbrzymie orle gniazda i zapragnął znaleźć się tam, sam z Małgosią, w ruinach, wśród woni mastykowego drzewa, w cieniu, śród widma przeszłości dalekiej, tajemniczej, o epickiem napięciu uczuć i życia. Zdawało mu się, że śród orłów sam był zolbrzymiał. Lecz już senne wzgórza Barbagia, zapadały za horyzonty, zaledwie szczyt Orthobene rysował się ciemny na bladem niebie. Rysował się, malał, majaczył zrębem, wystającą skałą, połyskiem... znikł. Góry
Strona:Grazia Deledda - Popiół Cz.I.djvu/134
Ta strona została przepisana.