ko, ozdobionej zasuszonym jakim kwiatkiem i na razie zdało mu się, że listem tak białym i prostym Małgosia chciała mu dać uczuć swą wyższość. Potem dopiero, wyrażenia szczere i tkliwe, w nieszukanej swej prostocie, zdające się być dalszym ciągiem przerwanej z przyjacielem rozmowy, wzruszyły go do głębi serca. Odczuł ich szczerość, ciepło i wagę.
Pisała mu, że wieczoru onego długo stała w oknie, wyczekując aż pod niem przejdzie Anania, jak to zwykł był czynić w Nuoro. Smuciła się jego odjazdem lecz pocieszała się myślą, że się uczy i gotuje tem lepszą, wspólną obojgu przyszłość. Na zakończenie udzielała wskazówek, jak ma adresować odpowiedzi. Zaklinała go by wszystko, tymczasem, zachował w jaknajgłębszej tajemnicy, przez wzgląd na jej rodziców, co by się najpewniej sprzeciwiali przedwczesnym zamiarom i nadziejom.
Anania odpisał natychmiast wzruszony, uszczęśliwiony, lecz zarazem i nieco zawstydzony. Czyż nie nadużywał zaufania swego dobroczyńcy? Pocieszał się jednak myślą, że, kochając Małgosię, pracuje na jej szczęście, a rodzica nie krzywdzi bynajmniej.
Opisywał w liście Cagliari, morze, wszystko: „Gdy piszę — pisał — żabki skrzeczą w ogrodach, a miesiąc wznosi się na niebie, podobny do kuli z alabastru, po nad cimnemi szafirami morza. Ten sam to miesiąc, którego twarz blada przyświeca w Nuoro i wznosi się smętnie nad Orthobene... Czemuż zdaje mi się dziś bardziej lubym, łaskawszym, uśmiechniętym.“
Zaledwie wrzucił do skrzynki pocztowej pierwszy ten list do Małgosi, uczuł potrzebę wybiedz w Opole, w szerokie, tak jak wówczas, w Nuoro, po wysłaniu sonetu. Czając, że tu, w ludnem mieście, nie może biegać tak, jak tam, skierował kroki ku wzgórzom Bonaria.
Strona:Grazia Deledda - Popiół Cz.I.djvu/137
Ta strona została przepisana.