Strona:Grazia Deledda - Popiół Cz.I.djvu/16

Ta strona została przepisana.

naprzykład wysypać tem obwód winnicy lub owczarni, a żaden szkodnik nie wejdzie.
— Przecieżeś nie owczarz — zauważyła Ola.
— Teraz nie, lecz kto wie czem zostać mogę. Sani „gospodarz” może mi powierzyć swą winnicę. Zresztą, dość położyć trochę tego ziółka w stodole, a mrówki i myszy nie tkną ziarna. Jak będzie młócka, przyjdziesz do nas, prawda? Zbierze się nas wielu, będziemy śpiewali, zabawim się.
— Gdyby to ojciec puścił — westchnęło dziewczę.
— Eh! dziwak! żeby też choć widział na własne oczy moją żonę, przekonałby się, że stara jak grzyb. — Mówiąc to szukał ciągle w zanadrzu. — Gdzież się podział? Gdzie?
— Co, żona — spytała figlarnie Ola.
— Krzyżyk srebrny... aha! znalazłem. Szczero srebrny. I to znalazłem na...
— Znalazłeś — zawołała rozradowana Ola — gdzie? tam gdzie i pierścionek? Mów, mów prędzej. — Ola oglądała, macała podany sobie krzyżyk.
— Czy aby srebrny? Ależ tam pewnie są ukryte skarby!
Anania nie śmiał rozwiać złudzenia Oli, przyznając się, że krzyżyk znalazł na drodze.
— Tak — twierdził — muszą tam być ukryte skarby.
Olę zdjęły nowe wątpliwości.
— Czy aby skarb, leżący w ziemi „gospodarza”, nie należał do niego.
— Skarb zostaje własnością tego, co go znajdzie — twierdził Anania i dla lepszego przekonania Oli zaczął ją całować.
— Zobaczysz, znajdę skarb, lada dzień wykopię — mówił, drżąc cały. — Byłe prędzej, bo żyć bez ciebie nie mogę, różyczko luba! Kwiatku ty mój! Gdy patrzę na mą żonę cni mi się, zamieram! przy tobie, z tobą żyćbym chciał wiek cały!