chociażbym zmarznąć miała, nie ruszę. Dla synów gdy dorosną, dla tego, co najpodobniejszy będzie do ojca, jak on zdolny, zręczny.
— Lecz kimże był — spytała zaciekawiona Ola?
— Kun był — ciągnęła z ożywieniem i dumą na trupio bladej twarzy, lecz głosu nie zmieniając i chudych palców od Kądzieli nie odrywając wdowa — był bandytą. Był nim przez lat dziesięć, tak przez całe lat dziesięć. Poszedł w parę miesięcy po ślubie. Ileż to razy chadzałam do niego w góry Gennuargentu! Polował na kozy dzikie, na orły, sępy, a za każdym razem, gdym go odwiedzała pieczono pół kozła, by mię ugościć. Sypialiśmy pod gołem niebem, na wiatrach, na dżdżu, na gór szczytach, pod tym oto płaszczem, lecz dłonie mego męża płonęły wówczas nawet, gdy śnieg padał. Innym razem wesołe zbierało się towarzystwo.
— Jakie — pytała coraz bardziej zaciekawiona i na chwilę o troskach swych zapominająca Ola, a chłopiec o wielkich, czarnych oczach, nastawiał ciekawie odstające uszy, podobny do wilczątka, wsłuchującego się w wycie oddalonej wilczycy.
— Jakie? Wiadomo jakie, bandytów. Byli to ludzie zdolni, zręczni, silni, odważni na śmierć, na życie. Ty głupia, myślisz może, że bandyci są ludźmi niegodziwymi? Mylisz się, córko. Są to ludzie zacni, potrzebujący zużytkować moc swą i zdolności. Tyle, tylko tyle. Mąż mój nieboszcyk mawiał, że niegdyś ludzie wojowali ciągle pomiędzy sobą, a gdy to ustało muszą napadać, grabić, rozbijać; nie ze złości, broń Boże! lecz dla zabicia czasu, z bujności...
— Piękna mi bujność! lepiej by o mur rozbijali własne głowy. — Zawołała Ola.
— Nie znasz się zgoła na tem. Co przeznaczenie przeznaczy, to się staje. Nie zmienisz, nie umkniesz i pod ziemię się nie skryjesz. Chcesz,
Strona:Grazia Deledda - Popiół Cz.I.djvu/20
Ta strona została przepisana.