Strona:Grazia Deledda - Popiół Cz.I.djvu/21

Ta strona została przepisana.

opowiem ci jak i kiedy, nieboszczyk mój bandytą został.
— Opowiedzcie ciotko! — prosiła Ola, czując już dreszcze przyjemnej ciekawości i dziecinnego strachu.
Ciemność się wzmagała, wiatr dął coraz silniej, zdawało się, że wywróci, zdmuchnie małą chatę. Trupio-bladą twarz wdowy rozświecały od czasu do czasu tryskające z komina żywsze iskry. Oli zdawało się, że przeżywa jedną z tych strasznych baśni, jakie zeszłej zimy Anania opowiadał jej braciszkom. Czyż losy jej nie były straszną bajką?
Wdowa opowiadała:
— Pobraliśmy się byli przed kilku zaledwie miesiącami; byliśmy zamożni, żyta, kartofli, kasztanów było poddostatkiem. Mieliśmy wina, rodzenek, dom był, ogród, koń, pies. Mąż mój nie potrzebował pracować, więc się nudził i nie znosząc bezczynnego życia chciał zostać kupcem. Silny był, zdrów, zdolny, zręczny, a w bezczynności, mawiał, złe przychodzą myśli. Na handel nie mieliśmy jednak gotowego grosza. Wówczas jeden z przyjaciół mówi mu: „Znamię Atouzu — tak się zwał nieboszczyk mąż mój — przystań do bardana“, to jest do bandy, wybierającej się na wyprawę, — objaśniła, głosu nie zmieniając, wdowa.
— Banda liczną była, a wyprawę zamierzano w okolicę oddaloną, nieznaną; napaść na dom pewnego jegomościa, o którym wiedziano, że ma pieniądze i trzy skrzynie sreber. Wiedziano o tem od człowieka, co przybył ztamtąd umyślnie do Saspasii dla powiadomienia naszych bandytów i ofiarowywał się za przewodnika, bo droga daleką była, za góry, za rzeki. „Pôjdź z nami Zuanne“ — namawiano mego męża. Gdy mi się z tem zwierzył; „słuchaj — mówię mu — potrzebne bo ci bogactwa tego jegomościa?“ On na to odpowiada: „o bogactwa nie