Strona:Grazia Deledda - Popiół Cz.I.djvu/23

Ta strona została przepisana.

w Chrystusie — zawsze tak przemawiał! — zawołał — że deszcz pada niezaprzeczoną jest prawdą, lecz nie dowodzi to bynajmniej, by niebo nam nie sprzyjało. Owszem, zseła raczej próbę dla zahartowania młodych, których wyprawa niniejsza jest początkiem karyery. Jeśli przewodnik zdradzi nas, zabijemy go i tyle. Naprzód bracia! Naprzód, źrebce wy moi nieustraszeni”. Corteddu wstrząsał swą grzywą, a ktoś z boku zauważył, że Piłata „węchu” nie ma. Wówczas ten wrzasnął: „Węszą psy, a nie ludzie. Nos mój ze srebra, lecz twój, głupcze, z trupiej kości. Cofając się zasłużym na miano tchórzów i jakiż przykład damy młodym, którzy poszli z nami? Niech odraz u rozwiną odwagę na kształt nowego, bojowego sztandaru, a wówczas dowiemy się ile są warci. Wracając bez wypróbowania sił i zdolności w domowe progi, rozpróżniaczą się na nic, straceni będą. Naprzód, naprzód bracia w Chrystusie i wy, źrebce moje miłe”.
— Wówczas — ciągnęła wdowa — wszyscy stanęli po stronie Piłata, ale Corteddu, doświadczeńszy. miał racyę. Przewodnik zdrajca, wiódł ich w zasadzkę. W domu bogacza czekali ich ukryci żandarmi. Wszczęła się bójka, jednego zabito, kilku raniono, wielu porwano i zanotowano. Zabitemu, by go niepoznano, towarzysze odcięli głowę i zabrali z sobą, by pogrzebać, jak przystało, w lesie. Mąż mój został poznany i zanotowany. Tak mu było przeznaczone... widzisz, nie było innej rady, jak zostać bandytą... Poroniłam.
Wdowa przestała prząść i chude ręce trzymała nad żarzącemi się żużlami. Ola drżała ze strachu, z zimna, z ciekawości. Jakże straszne, lecz jak ciekawe i piękne były te historye! Tak, prawda! dotąd myślała Ola, że bandyci są ludźmi złymi, teraz dowiadywała się, że ulegają przeznaczeniu, odważni są, prześladowani, wykolejeni. Nie byłaż ona sama wykolejoną losu ofiarą?