Strona:Grazia Deledda - Popiół Cz.I.djvu/29

Ta strona została przepisana.

Bawili się w rozbójników, uzbrojeni w kije z któremi obchodzili się jak z fuzyaini. Posiadali kryjówki i Anania nie mógł nigdy odnaleźć towarzysza gdy się skrył w górach chyba, że Zuanne udawaniem kukułki na ślad swój go naprowadzał.
Na nawoływania te prawdziwa kukułka odpowiadała z oddali, pobudzając chłopców do zbójeckich, względem siebie, zamysłów i szczęściem bezowocnych poszukiwań. Głos kukułki oddalał się, w miarę jak się do niego zbliżali. Wówczas siadywali na trawie, zadawalniając się rzucaniem kukułce wyrocznich pytań.
Skromniejszy Zuanne skromne też zadawał pytania:
— Powiedz mi kukułko! kukułeczko miła, która być może godzina? — pytał.
— Ku-ku — ku-ku — powtarzało się w oddali do dziewięciu lub dziesięciu razy.
— Powiedz mi kukułko, kukułeczko miła, za ile lat się ożenię — wołał śmiało Anania.
— Ku-ku! ku-ku!
— Za cztery! — zaśmiał się Zuanne. — A toż się wcześnie ożenisz!
— Cicho bądź — upominał go młodszy chłopiec — wsłuchajmy się dobrze, co powie.
— Kukułko, kukułeczko miła, za ile lat będę miał syna?
Kukułka kukała bez końca i liku, a dwaj chłopcy, w wiejskiej samotni, w ciszy przerywanej jeno smętnem kukaniem kukułki, zadawali jej coraz zuchwalsze i smutniejsze pytania.
— Kukułko powiedz, powiedz moja miła, za ile lat umrę niebogi?
Pewnego razu Anania udał się sam w góry, wznosząc się coraz wyżej pomiędzy głazy białawe, krzaki dzikich, silnych mirtów, wzorzyste dzierzganie fijoletowyeh czombrów na skalnym gruncie. Dotarł do samego szczytu. Słońce było już