Ola, usiadłszy na ziemi, zdjęła kosz z głowy, przywołując chłopca, który oparty o murek, ciekawie spoglądał w ogród, na kopiącą ziemię kobietę, kotkę białą, zieloną jaszczurkę.
W tej właśnie chwili zjawił się na drodze wóz pocztowy. Z kozła powoził człowieczyna z rudemi wąsami, obrzękłą, uśmiechniętą twarzą.
Zdawało się, że Ola chce się przed nim schować, lecz woźnica dostrzegł ją i zawołał.
— Dokąd idziecie kobieto?
— Dokąd mi się podoba — odmruknęła niechętnie.
Anania odwrócił się i ujrzawszy wóz pocztowy zawołał:
— Woźcie mnie na wóz wuju Baptysto.
— Ale... gdzie dążycie — pytał woźnica?
— A no... jeśliś ciekaw, idziemy do Nuoro. Co prawda moglibyście nas podwieźć trochę — zauważyła Ola. — Zmęczyliśmy się do reszty.
— Słuchajcie — odrzekł woźnica — przejdźcie się jeszcze do Mamojado, zanim tu popasze konie. Ztamtąd wezmę was na wóz.
Istotnie dotrzymał obietnicy i w Mamojado wziął podróżnych na wóz. Rozpytywał Olę, po co się wybrała do Nuoro?
Chłopiec zmęczony, nie posiadał się z radości, siedząc na wózku pomiędzy matką i woźnica, wymachującym batem. Podziwiał krajobraz daleki i bliższe, kłusujące szkapy.
Oddalali się od gór, stracił je już z oczu, stracił na zawsze i przypominał sobie, co mu o tej drodze opowiadał Zuanne i myślał jak, wróciwszy do Fonni, opowiadać mu nawzajem będzie...
— Aha powiem mu, jechałem wozem pocztowym, a tyś nim nie jechał.
Tymczasem woźnica, obrócony do Oli, pytał:
— Czemu, do dyabła, wybrałaś się do Nuori?
— Ciekawyś! a no, za służbą... już się nawet
Strona:Grazia Deledda - Popiół Cz.I.djvu/38
Ta strona została przepisana.