Strona:Grazia Deledda - Popiół Cz.I.djvu/46

Ta strona została przepisana.

— Nie potrafiłbym — odrzekł pokornie Anania. Odpowiadał, lecz myślał ustawicznie o matce. Gdzie się podziała, czemu nie weszła do olejarni? Opuściła go może, zapomniała? Teraz podjadł, ogrzał się, łzy mu znów do oczu nabiegały, myślał tylko, jak i gdzie uciec? Chciał szukać matki. To jedno miał w myśli i sercu.
Tymczasem wróciła ciotka Tatana, a wraz z nią przyszła kobieta odarta, zataczająca się, z dużym czerwonym nosem, siną i wywaloną wargą.
— To ów kotek, koteczek — wołała ohydna baba, podchodząc do dziecka. — Pokaz że mi oczęta, buzię masz, jak słonko, goździku ty mój... Odwracasz sic, niegrzeczny! Ebbene! Winszować wam Tatano Atouzu! dostał ci się cukierek, dostał!
Mówiąc to pochylała się, by ucałować dziecko, lecz Anania odwracał się od cuchnącej wódką baby.
— Ciotko Nanna! — ozwał się Bastianeddu z gestem wychylania kieliszka — uraczyliście się dziś, co się zowie.
— Co, co mówisz bąku? Kto cię tu wpuścił? pora ci spać.
— Pora, wielki czas! — potwierdziła ciotka Tatana. — Odejdźcie oboje.
Mówiąc to, popychała łagodnie ku drzwiom pijaczkę, lecz ta prosiła pić. Bastianeddu zaczerpnął wody z kadzi i podał jej kubek. Baba, podniósłszy go do ust, odepchnęła z niechęcią i wyszła, zataczając się, Tatana zamknęła drzwi za odchodzącymi.
— Zmęczonyś niebożę — ubolewała nad małym Ananią — chodź, rozbiorę cię, położę.
Poprowadziła go do dużej izby obok kuchni i rozbierając pocieszała:
— Nie bój się, jutro mama wróci... albo pójdziemy razem jej szukać. Czy umiesz przeżegnać się? dobrze. A Ojcze, nasz, credo czy umiesz? Trze-