ba co wieczór mówić „Wierzę w Boga!” Nauczę cię i wiele innych pięknych modlitw cię nauczę, jedną zwłaszcza, prześliczną, do świętego Paskala, by cię ostrzegł, gdy godzina śmierci nadejdzie. Amen! Amen. A! masz rezetta! Śliczności! rzecz to święta, pamiętaj o tem, a święty Jan będzie cię miał w swej pieczy. Widziałeś świętego Jana? Taki mały, nagi chłopczyk z czarnemi włoskami, jak ty aniołku! A potem widzisz, chrzcił Pana naszego Jezusa Chrystusa, śpij, słodkie dziecko! W imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego.
Anania leżał w dużym łóżku, z czerwonemi poduszkami. Otuliwszy go kołdrą ciotka Tatana wyszła, pozostawiając go po ciemku. Wziął w garstkę swój talizman, przycisnął do ust, zamknął powieki, lecz spać nie mógł.
Jutro!... jutro... Zdawało mu się, że od niewiem już jak dawna, opuścił Fonni. Co tam Zuanne myśli o jego odejściu? Czeka go pewno. Myśli mu się mąciły i tylko obraz matki stał żywo w pamięci. Gdzie, gdzie poszła, gdzie się podziała? Zimno jej może, noc taka zimna!.. Zobaczy ją jutro... jutro... pójdą szukać jej razem... albo ocieknie... jutro...
Posłyszał głos olejarza. Zły ten człowiek powtarzał:
— Ależ niechcę go, niepotrzebny mi.
Pomału wszystko ucichło, rozwiało się, ktoś wszedł... drzwi skrzypnęły... Wysoki mężczyzna cicho, na palcach, zbliżał się do łóżka, uchylił kołdry. Szorstkie wąsy otarły się o twarzyczkę Anania, a ten udając, że śpi, otworzył jednak ostrożnie jedno oczko i spostrzegł pochylonego nad sobą swego ojca.
W parę chwil potem weszła ciotka Tatana, położyła się obok dziecka, lecz Anania długo jeszcze słyszał, jak mruczała pacierze i litanje.