Strona:Grazia Deledda - Popiół Cz.I.djvu/50

Ta strona została przepisana.

tkę i chciał ją kijem obić, lecz go przechodnie powstrzymali. Ecco! wuj to mi podarował ten beret czerwony.
Zwierzenia te były balsamem na zbolałe serduszko małego Anania. Nabierał przyjaźni dla nowego, przez los zesłanego sobie towarzysza. Odtąd wiele lat spędzili razem, w olejarni, w domku ciotki Tatany, na dziedzińcu i okolicznych zaułkach. Batsianeddo był w tym wieku co Juanne, przyjaciel utracony, lecz nie zapomniany; zresztą, chociaż zepsuty, był w gruncie rzeczy szlachetnym, pełnym zapału. Chodził do szkoły, lecz nauczyciel skarżył często przed ojcem na nieobecnego w szkole ucznia. Wówczas ojciec Bastianeddu, handlarz wełny i szerści, przywiązywał syna sznurem do stołu w izbie, zmuszając go do uczenia się. Zręczny Bastianedd, wymykał się najczęściej z niewoli, lub tak samo, jak wielu dorosłych przestępców, wychodził z niej gorszy i w złem zatwardziałym. W czasie długich i częstych nieobecności ojca w domu, pozostawiany sam sobie, rozwinął się nad wiek, poczuwał do pewnej odpowiedzialności, zamiatał izbę, jeść gotował, prał bieliznę. Anania pomagał mu często i chętnie, a wzamian starszy towarzysz udzielał mu rad, ucząc go wielu rzeczy dobrych i złych wielu. Spędzali też nie mało czasu w długie zimowe wieczory w olejarni, gdzie duży Anania, jak teraz zwano męża ciotki Tatany, pracował dla bogatego właściciela siniora Daniela Carbon i, do którego olejarnia należała.
Olejarz, wedle potrzeby i pory roku, zmieniał się w rolnika, ogrodnika, winoborcę, zwąc siniora Carboni „gospodarzem“ — il padrone, gdyż służył mu od lat wielu, używając dość znacznej swobody i otrzymując wysoką płacę.
Olejarnia wychodziła z jednej strony na dziedziniec i zaułek, kędy przyszedł był mały Anania, tego wieczoru, w którym go matka opuściła; z dru-