ba, co napada pijaków. Wije się, jak kot podsmalony...
Tu przypomniał sie Ananii kot zabity przez ogrodnika... Kot miauczący i kradzież stu lirów, schowanych w skrytce, w ogrodzie. Kradzież... Co by powiedziała ta ładna, dobra dziewczynka, gdy by wiedziała że on, syn olejarza, opuszczony przez matkę, sługa, względem którego panienka okazywała się tak względną i dobrą, skradł, skradł sto lirów i schował je potajemnie, w ogrodzie, w dziupli spróchniałego dębu? Złodziej! Fe! brzydko być złodziejem i to jeszcze tak wielkich pieniędzy. W jednem oka mgnieniu cała ohyda, cały wstyd spełnionej kradzieży, zawstydziły i upokorzyły chłopaka.
— Jak kot — mówisz, czy tak? — pytała dziewczynka, zgrzytając ząbkami i wykrzywiając zadarty nosek. — O Boże! Boże! lepiej umrzeć.
Służąca wróciła z rosołem i Anania ust już nie otworzył, lecz odszedł pomalutku, uważnie niosąc pełną zupy miseczkę. Chciało mu się płakać. Coś go ściskało w gardle. Gdy dostrzegł towarzysza, zawołał powtarzając słowa Małgosi:
— Urzeć lepiej!
— Co? jak! — pytał Bastianeddu wyciągając nos i szyję w kierunku miseczki. — Rosół ciepły, aż para idzie. Skosztuję...
— Nierusz! — zawołał rozgniewany Anania. — Nierusz zły, brzydki chłopcze! Skończysz jak Efes, zobaczysz! Pocożeś brał te pieniądze? Grzech, wstyd! Ot! poszedłbyś lepiej i odłożył na miejsce...
— Zwaryowaleś! — zawołał zdziwiony Bastianeddu.
— O! Nie zwaryowałem! Opowiem matce!
— Matce! — zaśmiał się przyjaciel. — Wiele czasu upłynie nim ją znajdziesz.
Sprzeczali się lecz szli pomału, uważnie, Anania bał się rozlać rosół.
Strona:Grazia Deledda - Popiół Cz.I.djvu/66
Ta strona została przepisana.