Lecz mały Anania nie nie znajdywał, choć kopał i grzebał się w piasku chętnie. Pod wieczór obaj z ojcem, wracali pomału, przez pola do domu, zapatrzeni w złote zachody słońca. Ciotka Tatana wyczekiwała z gotową wieczerzą, w izbie czystej, rozświeconej płonącym na kominie ogniu. Ocierała nos małemu Ananii, myła mu ręce, rozpowiadając o drobnych zajściach dnia ubiegłego.
Manna, pijaną będąc, upadła na rozżarzone węgle. Efes Can dostał od kogoś parę batów. Wuj Pera obił jakiegoś chłopca, Sinior Carboni wstępował, by o patrzeć konia.
„Gospodarz” strasznie — zmizerniał — kończyła.
— Diarolo! Pracuję jak wół. Czego chciał? 1 koń z krwi, z ciała jeść potrzebuje.
Po wieczerzy szedł do szynku, nie pomny Oli i przeszłości. Tatana przędła, opowiadając piękne i przeciekawe historye swemu przybranemu synkowi. Często przysłuchiwał się im i Bastioneddu.
— Opowiadają, — mówiła — że był raz król potężny, co miał we łbie siedem źrenic złotych, co się gwiazdami zdawały...
I tak dalej całą baśń o ludożercy i Mariecie. Udało się tej ostatniej uciec.
— Uciekała, uciekała, rzucając po za się ćwieki, które się mnożyły w miarę jak je wyrzucała. Ludożerca gonił za nią, gonił, lecz dogonić nie mógł, bo mu ćwieki raniły pięty...
Ileż radości sprawiała dzieciom ucieczka Mariety.
I jak różną była czysta, obszerna, światła kuchnia w domu ciotki Tatany, od ciemnej, wilgotnej nory w lepiance wdowy, w Fonni. Odmienne też były opowieści! A jednak mały Anania nie raz tęsknił za tamtemi, może dlatego tylko, że zamiast ukochanego przyjaciela Juanne, o czystem sercu, miał przed sobą Bastianeddu, zepsutego, złośliwego przekorę, co go szczypał w kątach i przezywał od
Strona:Grazia Deledda - Popiół Cz.I.djvu/71
Ta strona została przepisana.