znajdy, szpiega, donosiciela, zdrajcy i to nawet przed ludźmi i nie bacząc na tłumaczenia ciotki Tatany. Raz nawet nazwał go znajdą w obecności Małgosi Carboni, która była wstąpiła do ciotki Tatany, w interesie „gospodarza.” Ciotka poturbowała w prawdzie niegodziwego ulicznika, lecz małą to dla Anania było pociechą. Małgosia słyszała jak nut wymyślał od „znajdy.” Bolało to go bardzo i goryczy nie zdołał osłodzić, chleb z miodem, który obu, jemu i Małgosi ciotka Tatana dała na zgodę, za karę nie nie dając Bastianeddu. Co tam miód! możeli osłodzić gorycz upokorzenia? A Małgosia odzianą była dnia tego w sukienkę zieloną, fioletowe pończoszki i miała włosy związane różową wstążką mniej świeżą od jej twarzyczki o błyszczących oczkach. Nocy tej śniła się maleniu Anania, piękna, barwna, mieniąca się jak tęcza... w śnie nawet czuł, że go coś boli... Przypomniał sobie, że go „znajdą“ nazwano w jej obecności.
∗ ∗
∗ |
W wielkim tygodniu — w roku tym Wielkanoc przypadała w ostatnich dniach kwietnia — Anania duży spowiadał się i spowiednik zalecił mu uprawnić syna. W tym samym czasie, ośmioletni Anania został bierzmowany i za ojca przy bierzmowaniu służył mu sam sinior Carboni. Był to ewenement w życiu dziecka, i w kronikach miasta Nuoro. Mieszkańcy udali się gromadnie do katedry, gdzie Monsignor Demartis, piękny i wyniosły biskup, udzielał bierzmowania setce dzieci. Przez olbrzymie, roztwarte drzwi katedry wpadły w jej mroczne wnętrza, wiosna i słońce, woń kwiatów, a publiczność przybrana była w odświętne szaty. Sinior Carboni otyły, czerwony na twarzy, z błękitnemi