Strona:Grazia Deledda - Popiół Cz.I.djvu/78

Ta strona została przepisana.
V.

Ostatecznie sny jego sprawdziły się w części. Pewnego październikowego poranku, wstał wcześniej, ciotka Tatana umyła go i uczesała staranniej, odziała w spencerek nowy, ów szary, z wełny ostrej i twardej jak broda samego dyabła!
Ojciec spożywał śniadanie — baranie jadł flaki; ujrzawszy syna, gotowego iść do szkoły, zaśmiał się zadowolony i zawołał grożąc mu palcem.
— Sprawuj mi się dobrze, chłopcze, gdyż w przeciwnym razie oddam cię na naukę do Pane.
Binstianeddu zjawił się, by towarzyszyć nowemu uczniowi, traktując go protekcyonalnie. Ranek był prześliczny; w pogodnem powietrzu rozlegały się zapachy wina, kawy, octu. Kury i koguty piały na dziedzińcach, rolnicy odchodzili w pole, z narzędziami pracy, a do miasta wjeżdżały wozy pełne zboża i jarzyn zielonych. Za wozami biegły psy, poszczekując wesoło.
Mały Anania czuł się szczęśliwy, pomimo, że mu towarzysz przedstawiał szkołę i nauczycieli w czarnych kolorach.
— Zobaczysz — mówił — nauczyciel twój w berecie swym czerwonym i zachrypłym głosem wy-