Peru. — Czasu nie trać i bzdurstwami swemi nie zabieraj chłopcu drogiego czasu.
— A bogdaj cię! Gdybym miała jeszcze lat trzynaście lub czternaście, inaczej byś się do mnie odzywał, wilku stary.
— Kto tam? — spytał Atonzu, opierając się na łopacie i spoglądając ku furcie, gdzie słychać było pukanie.
Anania i Efes podnieśli głowy, ten z nad książki, tamten z pośród traw wysokich. Obadwaj zdawali się zaniepokojeni. Nadchodził zapewne gospodarz, a i Anania i Efes czuli pewne zmieszanie gdy ich signor Carboni zastawał w ogrodzie. Efes czuł całą przepaść upodlenia, w jakie popadł, gdy go zacny i szanowany ogólnie człowiek, obrzucał łagodnem spojrzeniem, czasu nie tracąc na daremne niestety, upominanie go; Anania zaś w obecności gospodarza przypominał sobie żywiej swą matkę i przepaść dzielącą go od Małgosi. Obu zaś, uczniowi i pijakowi miło było, pomimo to, widzieć dobroduszną twarz zacnego człowieka.
Do furtki pukano.
— Kto tam? — powtórzył Atonzu.
— Pójdę zobaczę — porwał się z miejsca Anania, wymachując w powietrzu książką, a wuj Pera rzekł:
— Jeśli to „gospodarz” niech Efes wstanie i choć uda, że pracuje. Wstyd leżeć do góry brzuchem i wygrzewać się, jak pies na słońcu.
Nanna zamruczała coś pod nosem, naciągając na czerwone, opierzchłe, odkryte ramiona, łachman starej chusty. Zio Pera powtórzył z gniewem:
— Wstawaj Efes! i udawaj, że coś robisz! pijaczysko!
Efes poruszył się w trawach wysokich, lecz Nnnna zawołała:
— Ani mi się rusz! Po co ma on udawać coś bądź? Kto ci dał prawo wuju Pera, Kocie
Strona:Grazia Deledda - Popiół Cz.I.djvu/90
Ta strona została przepisana.