— Gdzież się udasz? — pytała wdowa. — I ja mu tak mówiłam, słuchać niechciał! Najlepiej było cię nie zaczepiać, ale teraz... ot! istotnie, pozostałabyś tu, córko, zaniechaj nędznej włóczęgi. Nikomu nie powiem kim jesteś... nikt cię tu już dziś nie pozna! On — dodała wskazując głową Anania — uspokoi się i żyć będzie zdala od ciebie, tak, jak gdybyś wcale nie istniała, zapomni... Po co, biedaczko, masz ztąd uchodzić, gdzie?
— Gdzie Bóg poprowadzi.
— Bóg! — zawołał, wybuchając Anania — Bóg nakazuje ci słuchać mnie. Nie, nie śmiej powtórzyć, że niechcesz tu pozostać. Nie śmiej! Nie śmiej kroku uczynić, bez niej wiedzy, woli. Nie żarty to! Doprowadzony do ostateczności na wszystko się ważę...
— Zrozum, że to dla twego dobra — przerwała mu stanowczo Ola. — Posłuchaj! Nie groź mi, nie przeklinaj, żem została ofiarą ludzkiej podłości... wszak masz pobłażanie dla twego ojca, przyczyny mej zguby...
— Prawdę mówi — potwierdziła wdowa.
— Milczcie! — zawołał Anania.
— Nie śmiem wyrazić, co myślę — mówiła dalej Ola — nędza oduczyła mnie słów wielu, tylko jedno powiem: Wszak tyle mam do wygrania, pozostając tu, wedle woli twojej. Odchodząc, tracę wszystko. Jeśli odchodzę, to dla twego to czynię dobra. Słuchaj! O! nie słucha mnie! — zwróciła się rozżalona do wdowy.
Anania wzburzony przebiegał wzdłuż i wszerz kuchnię, nie zwracając uwagi na słowa matki. Nagle stanął przed nią.
— Słucham! — rzekł, miarkując się.
Ola zrozumiała swą przewagę i rada, że przestał jej grozić, ciągnęła pokornie niemal.
— Po co masz mię zatrzymywać? Pozostaw mnie mym losom. Skrzywdziłam cię, prawda, wydając na świat, dziś krzywdę chcę naprawić. Odej-
Strona:Grazia Deledda - Popiół Cz.II.djvu/133
Ta strona została przepisana.