myślniejszą jest od niego, w danym razie, drażniła go i upokarzała. Nienawidził ją niemal. Przeobraziła się była od chwil kilku. Nie była to już wystraszona żebraczka, i chociaż mówiła pokornie i łagodnie, był w niej majestat silnej woli i poświęcenia. Patrzyła nań błagającemi i pełnemi miłości oczyma, głos jej, gdy powtarzała „puść mnie, odejdę“, młody był i niewymownej słodyczy pełen, a twarz przepaściście smutną.
Kto wie, w głębi, w samej głębi jej serca budziły się może sny młodociane: żyć dla niego, z nim i przezeń odkupienie znaleźć i zaznać, ach, zaznać wreszcie upragniony spokój. Przeciw temu ostatniemu pragnieniu w duszy tej prymitywnej, nierozwiniętej, powstawał instynkt tego, co słuszne, co nie słuszne, zmuszając ją wyrzec się wszelakiej własnej korzyści. Czuła potrzebę, paliło ją pragnienie poświęcenia się dla niego. Rozumiał to Anania, rozumiał, że i ona ma obowiązek do spełnienia i spełnić go pragnie jak może, jak to jej nakazują jej losy, nie pozostawiające jej zresztą wyboru. Czyż słaba ta, niewłasnowolna, lękliwa kobieta, losów igraszka nędzna, miałaby być silniejsza odeń?... Nie! nie! Anania zwycięży ją, chociażby gwałtu miał użyć, zwycięży, na swojem postawi. Bolącą ranę gorącem wypali żelazem.
Wzniósł czoło, spojrzał na Olę.
Gniew opadł, wzrok miał chłodny, przygasły, blady bardzo, postarzał nagle, wyglądał jak wystraszony czemś nieodwołalnem.
— Skończmy już raz — rzekł stanowczym głosem. — Postanowiono i inaczej być nie może, nie będzie. Zostaniesz tui nie zrobisz ztąd kroku, o którym bym nie wiedział. Pamiętaj o tem i słowa moje uważaj za ostateczne, jak umarłego. Jeśli dotąd znosiłem hańbę i boleść bezwstydnego twego życia, to dlatego, żem nie mógł temu zapobiedz Odtąd, inaczej być musi. Jeśli ruszysz ztąd krokiem,
Strona:Grazia Deledda - Popiół Cz.II.djvu/136
Ta strona została przepisana.