Strona:Grazia Deledda - Popiół Cz.II.djvu/149

Ta strona została przepisana.

„Wejdź w siebie, błagam cię! rozmyśl się, nie poświęcaj dla przywidzeń błahych przyszłości naszej, nie niszcz snów mych nadziei, ulituj się nad mą młodością. W tobie złożyłam przyszłość mą i nadzieje, nie poświęcaj mię dla tej, co cię skrzywdziła.
„Litości Nino mio! Patrz! płaczę, błagam cię, szczęścia twego pragnę. Przypomnij sobie wszystko: miłość naszą, pierwszy pocałunek, przysięgi, nadzieje, projekty na przyszłość. Miałożby się to wszystko rozpaść, rozwiać, jak szczypta nędznego prochu? Nie daj mi skonać z boleści, i pomnij byś sam nie pożałował kiedyś szaleństwa swego. Jeśli nie ufasz radom mym i przestrogom, zasięgnij rady osób starszych, doświadczonych, sług Bożych, a wszyscy i każdy powtórzą ci to samo, wskażą, co jest prawdziwym twym obowiązkiem! Anania nie bądź upartym, niewdzięcznym.
„Jutro... nie! dziś raczej, gdyż północ dawno wybiła — czekać cię będę w ogrodzie. Nie zawiedź oczekiwań moich, przyjdź luby, kochanie moje, wybrany ty mój! Czekać cię będę, jak kwiat, spragniony rosy ożywczej, po długim, skwarnym dniu. Przyjdź! wróć mi życie! daj zapomnieć chmurę, co mi przyszłości przysłoniła słońce! usta me spragnione twych pocałunków! Roztwieram ci ramiona...”


∗             ∗

— Nie, nie! — powtarzał młodzieniec, mnąc list kochanki zanim ostatnich słów doczytał. — Nigdy... umrę, lecz nie ujrzę jej więcej.
— Skończyło sie! — myślał — wszak tak a nie inaczej skończyć się musiało.
Porwał się na nogi, list odczytał powtórnie; każde słowo raniło go, obrażało, upokarzało. Więc z litości li tylko kochała go, brała, zniżała się doń, mając go za równie nikczemnego, jak sama nikczemną była. Służyć jej miał za narzędzie roz-