Ta strona została przepisana.
Kroki, jak zwykle, zaniosły go pod okna i drzwi Małgosi. Otwarła mu, padli sobie w objęcia, rozpłakali się oboje, lecz zaledwie Małgosia przemówiła, wróciły mu niedawny niesmak czuł, że stygnie wobec niej, jak stygł wobec Oli.
Nie, nie kochał już jej, nawet nie pożądał... Wstał, odszedł bez słowa, bez jednego.
Doszedłszy do końca ulicy, zwrócił się nagle, podbiegł do drzwi jej domu:
— Małgosiu!
Drzwi pozostały zamknięte.