to w porę, bez narażenia na szwank całej naszej przyszłości.
Mam nadzieję, że córka pańska znajdzie szczęście, na jakie w pełni zasługuje i spotka na drodze życia szczęśliwszego i godniejszego odemnie towarzysza. Życzę to jej z całego serca... co do mnie, pójdę za swem przeznaczeniem.
Zacny mój, dobry i drogi opiekunie! czytając słowa powyższe po udzielonych przez samą córkę wyjaśnieniach, racz nie oskarżać mię o zbytnią drażliwość lub niewdzięczność. Winienem zachować zupełną swobodę w spełnianiu obowiązków mych względem mej nieszczęsnej matki i dlatego pozwałam sobie uważać za skończone wszystko pomiędzy mną a rodziną Szanownego Pana, winienem uchylić się od dobrodziejstw, z którychby dalsze korzystanie było nazbyt upokarzające, chociaż do ostatniego tchnienia przechowam wdzięczne wspomnienia łask otrzymanych, jako też najwyższy szacunek dla mego dobroczyńcy.
W tej tak ciężkiej i stanowczej chwili mego życia, zwątpiwszy o wszystkiem i o wszystkich, a zwłaszcza już o sobie samym, postać dobrotliwa szlachetnego i wspaniałomyślnego mego opiekuna staje przedemną, jak gwiazda przewodnia i dług wdzięczności, utrzymujący mię przy życiu, pozostaje jedynem, niezaćmionem, wewnętrznem światłem. Więcej powiedzieć nie zdołam. Przyszłość zaświadczy o uczuciach moich i przekona pana, że dobrodziejstwa jego zmarnowanemi nie były.
Około trzeciej po południu Anania był już na drodze do Fonni, konno, na starej jakiejś i niezbyt spiesznym krokiem posuwającej się szkapie. Co prawda i Ananii nie było pilno, chociaż woźnica, przywiózłszy mu wezwanie od wdowy po bandycie, dodał był od siebie: