żarem, większą goryczą. A! nie! nie firanka to ich dzieliła, lecz mur gruby, nieprzebyty. Mur taki zresztą, wznosił się zewsząd pomiędzy nim jego bólem a współczuciem ludzi. Nie, od nikogo nie miał się spodziewać pomocy lub litości... na samym sobie polegać musiał...
Zbliżył się do lusterka, uczesał starannie, otworzył kuferek, wyjął swą metrykę, założył starannie za zanadrze, drzwi otworzył.
— Weżże parasol — zawołał za nim Daga. — Do dyabla, chce ci się włóczyć po mieście w taką pogodę!
Anania wyszedł, nie odpowiadając.
Deszcz lał, jak z cebra. Schodząc z ciemnych schodów student zatrzymał się chwilę, wsłuchując w plusk wody, lejącej się z rynien w rynsztoki z hukiem kaskady. Zdawało mu się, że lada chwila runie nad nim sklepienie klatki schodowej. Powietrze nasiąkło wilgocią. W sercu czuł chłód i smutek śmiertelny. Pomału szedł po ulicach zalanych i trotuarach, pod górę, przez wązki, pusty zaułek, przeszedł pod ciemnem, ponurem sklepieniem, spoglądając na mroczne sklepiki z wiktuałami, na których progu stały kobiety ubogie, obmokłe, dzieci brudne, mężczyźni od tygodnia nie goleni, w fartuchach, przed chwilą oderwani od warsztatu. W ciemnych norach węglarze podobni byli do biesów podziemnych, u wejścia gniły obierzyny od jarzyn i owoców, dalej w błotnistych oparach balii widać było praczki blade, ludność ubogą, nędzną, oddającą się cięższym robotom na rzekomej swobodzie, od skazańców na galerach. Smutniejszą też może, nędzniejszą...
Ananii przypomniała się lepianka wdowy po rozbójniku, w Fonni, kędy spędzał lata najwcześniejszego swego dzieciństwa. Przypomniała mu się olejarnia w Nuoro, goście tameczni, wyrobnicy, pracujący o pocie czoła, żebracy, pijacy. Czyżby przez całe
Strona:Grazia Deledda - Popiół Cz.II.djvu/22
Ta strona została przepisana.