barwnych, o zbytecznem nagromadzeniu kwiatów i woni. Piazza di Spagna, u monumentalnych schodów, wiodących do Trinita di Monti, zdawał się jednym koszem kwitnących roślin. Drzewa na Pincio pokrywały się gęstym kwieciem; ogrody willi Borghese mieniły od tfijolków irenonkułów; ze ścian wysokich, w najciaśniejszych bogdaj zaułkach, opadały zwoje liliowych glicyn, i zielone wianki pilących się różyczek żółtych, mikroskopijnych; starożytne ruiny pokryły się pyszną purpurą niezliczonych maków polnych! Z dróg, przerzynających Kampanię, z via Appia, Nomentana, Salaria, silne i piękne, jak karyatydy, kobiety, wchodziły do miasta proste, o rzeźbiarskich kształtach i ruchach, niosąc na nieruchomych głowach olbrzymie kosze fijołków lub maków pąsowych. Przekupnie, na Piazza di Spagna, wyciągali ku przechodniom, forrestieri, cudzoziemcom, ramiona, uginające się pod ciężaremo okwieconych gałęzi migdałów i brzoskwiń. Było tego tyle i tak wiele, że się aż zdawało Ananii sztucznem nagromadzeniem na jakieś święto doroczne, na jarmark wiosenny.
Jakże inaczej bywało tam, daleko, za morzem, na Zachód. Anania przypomniał sobie dzieciństwo swe sielskie, pastwisko, porosłe wysoką, chwiejną trawą, ptaszki, kwilące w gąszczu krzaków, cichy szmer strumieni, rwący szum górskich potoków, tańce i susy cieląt i jagniąt, źrebiąt i zajączków na miedzy w cieniu olbrzymich dębów, czczonych jak bożyszcza przez owczarzy Barbagii. Przypominał drzemki słodkie w zagłębieniu skał, okrytych mchem miękkim, w znojne południe, na posłaniu z pierwiosnków i paproci, czombrów i mięty, przy żurczeniu miliardów kryjących się w trawach żuczków, brzęczeniu miriad pszczół zawieszonych na słońca promieniu, nad rozkwieconem zielem, z którego czerpią miody wonne a gorzkawe, jak sama istota ducha Sardynii.
Strona:Grazia Deledda - Popiół Cz.II.djvu/31
Ta strona została przepisana.