Pewnego dnia, przy końcu maja, zaszedł Dagę na miłosnej scenie ze starszą córką gospodyni.
— Wstydź się — zawołał ze wzgardą — niedawnoś amory obracał do młodszej siostry. Potrzebneż ci obie?
W głosie jego była ostra nagana.
— Cóż poradzę — zaśmiał się Daga cynicznie — jeśli mi się obie nawijają. Zresztą na zmianie świat stoi, korzystajmy z ogólnego porządku rzeczy. Obecnie kobiety występują w roli uwodzicielek; głupim byłbym, gdybym się opierał, do pewnego przynajmniej stopnia...
— Jak na tak młodego łżesz znakomicie — odparł Anania. — Zresztą, niektóre rzeczy przytrafiają się szczególnie utalentowanym — mnie naprzyklad nigdy....
— Gdyż osłom, zwłaszcza sardyńskim, wprzężonym w jarzmo swego zadania, w dreptanie na dreptaku, nic się nie przytrafia. Drepcze osioł taki, wkoło, wkoło, na miejscu i bożego światu nie widzi przed sobą. Gdyby się znalazł kiedy dość odważny kronikarz, co by chciał spisać żywot podobnej bestyi, nie wiedziałby, jak to jada i sypia, czego się uczy, czego żąda, czy ma zostać medykiem, adwokatem czy sklepikarzem, zamieszkać na lądach, wodach, czy w obłokach, gdyż egzemplarz taki we wszystkiem się różni od reszty śmiertelników.
— Zwłaszcza moralnem poczuciem — odburknął sucho Anania.
— Niejedno mógłbym ci na to odpowiedzieć, a po pierwsze, że moralność jest rzeczą względną, zależną od okoliczności. Taki osioł najmoralniejszym bywa pod słońcem, gdy nie ma okazyi być niemoralnym. Nie moja wina jeśli córki gospodyni, wiedząc, żeś zaręczony, zwracają swe łaski i elektryczne spojrzenia na mnie, który zaręczony i zakochany nie jestem przecie.
Strona:Grazia Deledda - Popiół Cz.II.djvu/33
Ta strona została przepisana.