cach z papierowego kwiecia, pęk medalików nad łóżkiem, a w kątku paliła się lampka drżąca przed św. duszyczkami w czyścu, to jest obrazkiem na którym, z błękitnawej otchłani odmętu, wznoszą się błagalne ramiona ku trzem na czerwono malowanym płomieniom. Co za różnica pomiędzy tym pokoikiem a tamtym, zamieszkałym przez Angielkę. Różnica pięciu czy sześciu wieków w czasie ducha.
Ananię zdjęły silniejsze, niż kiedy bądź posądzenia. Czemu Marya Obinu ustępowała mu dobrowolnie swą izdebkę? Zbyt była uprzedzająca i uprzejma.
W czasie gdy otwierał kuferek zapukała do drzwi i, nie wchodząc, spytała, czy nie trzeba czasem zgasić lampki przed „duszyczkami.”
— Ależ nie! — odrzekł głośno — proszę wejść, mam coś do pokazania.
Weszła blada, spokojna, uśmiechnięta; zdawało się jakgdyby od lat wielu znała nowego swego lokatora, sprzyjała mu sercem całem.
Anania trzymał w dłoni przedmiot dziwny: woreczek z materyi uszyty, przetłuszczony, zawieszony na sznureczku porwanym zniszczonym przez długie lata użycia. Pokazał to kobiecie, wpatrując się w nią bacznie, z oddechem zapartym w piersiach:
— Dowód, żem pobożny — rzekł, siląc się na spokój.
— La ricetta di San Giovanni, niezawodny środek dla odpędzenia pokus — odrzekła.
Uśmiech znikł z jej ust pobladłych. Serce o mało nie wyskoczyło z piersi studenta.
— Pan w to nie wierzy — mówiła pomału, surowo. — W takim razie lepiej spalić. Rzecz to święta i niezawodna.
∗ ∗
∗ |
Długo nocy tej, siedząc na posłaniu prze-