Strona:Grazia Deledda - Popiół Cz.II.djvu/61

Ta strona została przepisana.

zgłuszony, stujęzyczny, zdaje mi się pomrukiem smoka stugłowego. W pomroku tym ginie zgłuszona nuta jej śmiechu czy płaczu, oddechu. A jeśli nie w Rzymie, gdzież się znajduje?
Nocy tej miał paroksyzm gorączki, wywołanej zapewne długiem, co wieczór, przesiadywaniem w Koloseum. W gorączce zdawało mu się kilkakrotnie, że się Marya Obinu z niezwykłą pieczołowitością pochylała nad nim. Prawdąż to było czy przywidzeniem? Księżyc zaglądał przez okno do izdebki studenta. Oprócz postaci Maryi, marzył mu się jeszcze jakiś kawaler w charakterystycznym stroju XVIII stulecia, z tacą w ręku, na której leżał amulet Oli i stał kielich pieniącego się wina. — Zdawało mu się jednak, że odróżnia sensacye swe i stojący w cieniu, w kącie nieruchomy kawaler jest przywidzeniem, a postać kobieca u jego wezgłowia, jawą. Chciał by, zapalić świecę, lecz nie miał siły wyciągnąć ręki, zdawało mu się zresztą, że się znajduje nad brzegiem przepaści, podobny do staczającego się z pochyłości, tajemniczą stopą zepchniętego kamienia.
Przy pierwszem zjawieniu się u wezgłowia swego Maryi Obinu, czy jej widma, myślał:
— Gorączkę mam, lecz przytomny jestem. Ona to była, ona. Źle, żem udawał śpiącego... a może lepiej udawać nieprzytomnego? prędzej się przekonam. Byle wróciła! Co? spróbuję suggestyi.
— Przyjdź, przyjdź, — szeptał, skupiając rozgorączkowaną wolę. — Przyjdź, chcę cię mieć tu, przy sobie...
Nie przychodziła, a jego porywał zawrót szybkiego toczenia się tajemniczą stopą w przepaść strąconego kamienia, czuł zawrót szybkości i jednocześnie ciężar kamienny. Powstawały jakieś apokaliptyczne wizye, potwory wyłaniały się, przemieniały, kłębiły na dnie przepaści, nad którą pochyla się drżąca jego dusza. Widział ojczyste nuraghe,