spódnicę oszytą w trzy rzędy wstążką zieloną, białą i znów zieloną, gorsecik z zielonkawej brokateli, pasek srebrny, fartuch haftowany, na głowie ma opaskę barwy szafranu. I o pierścionkach nie zapomniała. Przedawne misterne kamee na żółtych i zielonych kamieniach, kornaliny delikatne ryte, genueńskie filigrany zdobią pomarszczone jej palce, a przedhistoryczne monety pobrzękują a złotych łańcuszkach na fałującem od szybkiego chodu i wzruszenia łonie. Cicha i poważna, strojna, do starej Madonny na ołtarzu podobna, posuwa się pomału, kłaniając dobrotliwie, lecz z odcieniem dumy, spotykanym po drodze znajomym. Na niebie wieczór zapada... Chwila odpowiednia do swatów i swatka pewną być może zastania, o tej porze, w domu głowy rodziny, do którego poselstwo niesie.
Zia Tatana idzie, zwalnia kroku, idzie coraz rozważniej, jakgdyby w miarę posuwania się naprzód odwagi jej ubywało... Doszedłszy do bramy domu syndyka przystaje na chwilę. Wrota zawarte, milczące, jak przeznaczeń wrzeciądze. Poprawia pierścienie na palcach, łańcuszki na szyi, pasek, srebrem dziany... obciąga fartuch bogato zahaftowany, zaciska pod brodą węzeł szafranowej na głowic opaski i zapukała do drzwi...
A Ananii zdało się, że odgłos pukania tego rozlega mu się, w samem sercu... Porwał się na równe nogi, wziął świecę, przejrzał się w lustrze. Blady był.
— Pobladłem — pomyślał. — Dziwactwo... wolę o tem nie myśleć wcale.
Oparł się o okno. Na ogrodzonem zewsząd dziedzińcu konały ostatnie dzienne brzaski. Bzowy krzak tworzył jedną ciemną plamę. Nie nie naruszało wieczornej ciszy. Koguty usnęły, usnął ustawicznie chrząszczący, ziemię ryjący, tarzający się w piasku i ostach wieprzak. Na niebie pokazywały się gwiazdy. Za murem na cichej ulicy słychać było tętent
Strona:Grazia Deledda - Popiół Cz.II.djvu/85
Ta strona została przepisana.