Strona:Grazia Deledda - Sprawiedliwość.djvu/103

Ta strona została przepisana.

przerywać kapłanowi i, stryjowi, który ciągnął dalej z pełnym goryczy uśmiechem:
— Zresztą, nie ma w okolicy całej odpowiedniej dla ciebie partyi, wiesz to dobrze. Sam don Istene byłby dość bogaty, szlachetnie urodzony, możny, ale niestety! Nie partya to dla ciebie, bo brat to rodzony. Z Nuoro, nie doczekałabyś się nikogo, teraz gdy wiadomość o ślubach twych i tam się rozeszła. O tamtym — tu Sylwestra pochyliła tak nizko głowę, że tylko dostrzedz mogła trzy punkciki czerwone na tle szarem mozaikowej posadzki, co tańczyły w jej spuszczonych oczach — nie warto wspominać. Widzisz więc, że jeśli dawniej wyjść ci za mąż trudno było, w braku odpowiedniej partyi, to cóż dopiero teraz? Zapisz to sobie dobrze w pamięci. I ty córko moja, pytasz jeszcze o tamtego? Nie pytaj, zapomnij, bo znów wola twa osłabnie, najdą cię pokusy, świat, przez wspomnienia, zakołace ci do serca. Piekło zacznie cię niebu wydzierać, stracisz resztę spokoju wewnętrznego, tego najwyższego dobra, o które dbać, o które starać się winnaś. Zwyciężaj pokusy, a gdy nie możesz opędzić się myślom o nim, módl się za jego duszę... dziś to ci tylko pozostało.
Sylwestra wstrząsła się cała, serce się jej ścisnęło i wznosząc nagle twarz, spytała namiętnie: głuchym szeptem.
— Skazali go?
Don Arca gorliwym był kapłanem, lecz był przedewszystkiem człowiekiem, znającym życie i jego ar-