Strona:Grazia Deledda - Sprawiedliwość.djvu/11

Ta strona została przepisana.

cząsteczkę krzyża świętego, nabytą za cenę brylantów od wdowy po jakimś słynnym bandycie. Don Piane Arca modlił się ustawicznie, hojne rozdawał jałmużny, w rzeczy samej pozostawał skąpcem, zawistnym i dotąd otoczony był niechęcią i wrogami.
Żenił się trzy razy, za każdym razem z kobietą bogatą; liczne miał potomstwo, lecz te go odumarło i niedawno właśnie, przed kilku miesiącami, stracił najmłodszego ze swych synów, Karola, zamordowanego przez skrytobójcę, w siedem tygodni po swojem weselu. Szło o to śledcze dochodzenie i stary Arca o dokonanie mordu oskarżał dwóch pasterzy, jednego z sąsiedztwa, a o nasłanie zbójów niejakiego Filipa Gonnese, odrzuconego zalotnika Sylwestry, najmłodszej i jedynej córki don Piane, która, po nieszczęśliwym wypadku z bratem, zamknęła się, niby pustelnica, w czterech stancyjkach, zbudowanych umyślnie, dla tej świeckiej zakonnicy, w pobliżu ojcowskiego domu. Tym sposobem don Piane, stracił naraz dwoje najmłodszych swych dzieci i pozostał mu tylko Stefan. Starzec pragnął dożyć pogromu swych nieprzyjaciół, wzywając pomstę bożą i ludzką sprawiedliwość na pomoc swej zemsty. Teraz jednak, na samą myśl, że i tego ostatniego syna stracić może, zdjął go strach i boleść żywa, głęboka; zdawało mu się, że się świat zachwiał w swych podstawach. Mroki zaległy jego mózg rozmiękczony; myślał:
— Gdy Stene umrze, sam pozostanę, zabiją mię, zamordują. Ileż już razy grożono mi! A Sylwestra,