Strona:Grazia Deledda - Sprawiedliwość.djvu/137

Ta strona została przepisana.

kwaśne, wyborna giuncata, śmietana z dziesięciu litrów mleka!
— O! to zanadto! — uśmiechnęła się Marya, oka nie spuszczając ze swego męża, który, przejrzawszy papier, zwracał go obojętnie dzierżawcy.
Ebbene, i cóż, — spytał chłopa.
— Jakto? — zdziwił się chłopi, — czyś nie przeczytał kumie, don Istene? Wezwanie od sędziego śledczego, z Nuoro. W jakiej sprawie, domyśleć się łatwo. Mówiliśmy już o tem zeszłego roku... w październiku, jeśli się nie mylę... tak... w październiku...
— Nie pamiętam, — przerwał mu chłodno Stefan. Lecz i Porri i Marya, zrozumieli, że nie chce chyba przypomnieć sobie.
— Nie pamiętacie, kumie? Sądziłem, właśnie, że wy to podaliście mnie na świadka.
— Ja? No, proszę, niech przypomnę sobie...
Usiadł na kanapie i Marya przysiadła na poręczy kanapy, patrząc uważnie to na męża, to na dzierżawcę. Obaj grali komedyę. Porri wysłał był sam anonim do sędziego śledczego, do Tuore, wskazując siebie jako wiarogodnego świadka, w wiadomej sprawie, a Stefan Arca domyślał się tego wszystkiego.
— A! — począł Wreszcie Stefan, — przypominam sobie. Mówiliście, że się wam Chessa zwierzył...
— Ciszej, ciszej don Stene, — zauważył dzierżawca, oglądając się lękliwie na drzwi otwarte na balkon.
— Nic nie szkodzi. Mówiliście o tem komu bądź przecież?