Strona:Grazia Deledda - Sprawiedliwość.djvu/14

Ta strona została przepisana.

Ona sama, dzięki żałobnym swym szatom i temu może, że od śmierci męża, po raz pierwszy przekraczała próg domu mężowskiej rodziny, sztywna była, lecz widok szwagra zmienionego chorobą, wzruszył ją widocznie. Przez godzinę dotrzymywała mu towarzystwa, rozmawiając urpzejmie, tak, jak gdyby nic, nigdy pomiędzy niemi nie zaszło. Chory, bardziej osłabiony z pozoru, niż w istocie, ożywił się, ujęty odwiedzinami, których nie czekał i nie pragnął. Godzina spędzona w towarzystwie bratowej zdała mu się najkrótszą i najprzyjemniejszą śród niezliczonych godzin, trawionych gorączką. Radby ją przedłużyć i gdy Marya wstała z miejsca, chcąc go pożegnać, odezwał się błagająco niemal.
— Wróć jutro.
Nie wróciła, a już nazajutrz zaszło stanowcze polepszenie w zdrowiu chorego. Don Piane, pomiędzy dwoma pacierzami i litaniami, z dziesięć dni wyrzekał na odwiedziny niemiłej sobie synowej, zirytowany na na służbę i odwiedzających go gości. Stefan zdawał się nie myśleć o tem, co zaszło.
Po szybkiej konwalescencyi, wracał do konnej jazdy, polowania, zwykłych rozrywek i zajęć, przebiegał wzdłuż i wszerz wyyniosłości Orune i Lula, lecz nie wracał do zupełnego zdrowia. Smutny był i niespokojny, jesień zdawała się ciężyć i jego osłabionym ramionom; co wieczór, w miarę jak gasły światła, zapadał w ciężką zadumę: życie zdawało mu się puste i mroczne, powszednie zajęcia, męczyły go i nudziły, wszystko