Strona:Grazia Deledda - Sprawiedliwość.djvu/152

Ta strona została przepisana.

zachęcający, chociażby ostry lub zwodniczy, lecz któryby go budził ze śmiertelnej apatyi, w którą coraz głębiej zapada.
Marya zdaniem jego zdolną była do powierzchownej pieszczoty, nie przenikającej do głębi duszy. Marya, jak sądził, nietylko nie była zdolną zbudzić go z ciężkiej tej apatyi, lecz spokojem swymi i nieświadomością coraz go głębiej w nią wpychać.
Ranki przechodziły mu jeszcze jako tako, przyjmował dzierżawców, owczarzy, zajmował się interesami i do obiadu pisywał listy.
Wedle miejscowego obyczaju, obiad w casa Arca podawano o południu, poczem następowała zwykła siesta. Państwo kładli się do łóżek, służący pokładli w kuchni na ławach, lub pod drzewami w ogrodzie, twarzą do ziemi, tak jak i południowego wypoczynku zażywające trzody. Psy leżały powyciągane w najciemniejszych kotąch; koty, chowały się w najwyższe trawy, z łapami do góry, głowami zwieszonemi w dół, i tylko same kury, najgłupsze z boskich stworzeń, pozostawały na słońcu, w piasku, z rozstawionemi łapami i obwisłem skrzydłem. Słowem sen ciężki, śmiertelny i rozkoszny zarazem, obejmował dom cały.
Po przeczytaniu dzienników, Stefan zasypiał i chwilę tę uważał za najlepszą w dniu całym. Szum starego orzechowego drzewa kołysał go do snu, śniły mu się niedościgłe jakieś horyzonty, lazurowe przestworza, po których myśl szybowała lekka, błoga. Śniły mu się nawoływania ukrytej w gąszczu drzew sy-