Strona:Grazia Deledda - Sprawiedliwość.djvu/178

Ta strona została przepisana.

kolicy „starym orłem“, było tu, jak mnie widzicie, kumie, i na tem, ot, miejscu, groził mi, że jeśli pisnę słówko o tem, com słyszał, od Saturnina Chessa, zanim go dyabeł porwał w swe szpony, jeśli słówko pisnę, że mnie zostanie ot, tyle!
Porri kurczył się, przysiadał do samej ziemi, wielki palec lewej ręki przyciskając do końca paznogcia, małego palca.
— Ot, tyle! — ciągnął. — Co mi zrobić możesz nieopierzone ty pisklę, — pytam go, a on tylko pięścią zaciśniętą zagroził i mówi: „Opierzone czy nieopierzone, „Orlątko“, poradzi sobie, z krogulcem“ — mówi, klnąc na wsze bogi. Tylem go widział... Powiedzcież kumie don Stene! powiedzcie, co mam począć nieszczęśliwy?
Stefan słuchał z roztargnieniem, oglądając się w prawo, w lewo, gwiżdżąc na psy, podrzucając nogą drobne kamyki. Przekonany o fałszywości i przebiegłości owczarza, chciałby jednak, w imię powziętych postanowień i zachwianego zaufania w sprawiedliwość własnych sądów o rzeczach i ludziach, wierzyć, że mówi prawdę. Zdejmował go gniew głuchy i wszelkich dokładał starań, by się opanować.
— Dość tego, — machnął ręką, — żona twoja przychodziła powiedzieć, że świadczyć zamierzasz w ten sposób, by uniknąć odpowiedzialności. Cóż chcesz bym ci doradził? Rób jak ci się podoba. Przybyłem dziś na polowanie. Dajcie mi pokój z całą tą sprawą. Mam jej dość. Więc nie ma tu jak mówicie co strzelać? Ani skalnego orła?