Strona:Grazia Deledda - Sprawiedliwość.djvu/186

Ta strona została przepisana.

mamy piękny i ciepły, letni. Myślę o Tobie. Gdybyś widziała jak tu ładnie. Same dobre myśli cisną mi się do głowy, uczucia do serca. Co do P., zastosowałem się do twych rad. Brakniesz mi tu, chciałbym, wraz z Tobą, napawać się pięknością miejsca i tej nocy. Myśli moje z Tobą. Zdała składam pocałunek na twych ustach.

Stene“.

Odczytawszy bilecik, osądził, że jest zbyt poufałym, by mógł być wysłanym bez koperty.
— Czy nie macie laku w chacie? — spytał żartobliwie.
— Na co? — spytał chłopak. — Aha! rozumiem, na zapieczętowanie listu. Proszę, zapieczętować można zwilżonym chlebem.
— Puh! — skrzywił się Stefan i otwierając szafę, znalazł w niej zwitek stoczka, świecę woskową, dwa scyzoryki, parę nożyczek, fajkę, kłębek szpagatu, stare gazety, lecz laku ani na lekarstwo.
— Niech panicz śpieszy — napędzał go młody Porri, ciągnąc za uzdę osła.
— Co tu począć, — myślał Stefan, patrząc na wszystkie nieużyteczne, w szafie znalezione graty.
Wyrostek zarzucił na plecy skórzany worek, nogę wkładał w strzemię.
— Prędzej! prędzej! ciemnieje! — napędzał.
Eureka! — zawołał Stefan, rad z pomysłu, i przygrzawszy, na zapalonej zapałce woskową świecę, rozgrzanym woskiem list zapieczętował.