cierpliwość, Bóg jest miłosierny, okaże się cała moja niewinność... I któż ci teraz, don Piane, służyć będzie, kochać cię jak własne dziecko! Życie bym za mego pana oddała, do ostatniego mego tchnienia. — Serafina zapominała przytem, że miała lat dwadzieścia sześć, a don Piane osiemdziesiąt z górą! — Służyłabym wiernie, gdyby nie te Herody, Eroni[1], co nas gwałtem rozłączają, odrywając mię stąd jak owieczkę od jagniątka swego, jak synogarlicę od gołąbka siwego, którego tu nikt nie kocha, nikt o niego niedba, synowa krzywdzi na każdym kroku! ah! don Piane! don Piane! Panie mój jedyny!
Pomimo łez rzęsistych, stary słuchał z zachwytem paplaniny i zawodzenia głośnego swej faworyty i choć zasmucony był na prawdę jej odejściem i zmianą w codziennem żyicu, tak bardzo i istotnie dotkliwą w sędziwym wieku, czuł się jednocześnie ogromnie zadowolony tym potokiem łez i słów Serafiny. O! ta go kochała! Przywiązana doń była! Inni... synowa nienawidziła go, a własny syn, ulegając wpływom nienawistnej synowej, gotów był pozbawić go tej jedynej, jaką miał, podpory, pociechy, tego jedynego wiernego, bezinteresownie oddanego mu serca!
— Eroni! Herody!
— Musisz pozostać, Serafino, — rzekł wreszcie, chlipając, don Piane.
- ↑ Od Nerona Ludowe wymyślanie.