Strona:Grazia Deledda - Sprawiedliwość.djvu/23

Ta strona została przepisana.

za jakieś tam paręset nędznych skudów, ani za miliony. Sumienia na sprzedaż nie mam.
Stefan podniósł brwi ciemne, energiczne, odbijające od jego białej cery i jasnych włosów.
— I cóż o tej sprawie wiecie, kumie? — spytał.
Po chwili wahania chłop opowiadał, że mu się raz Saturnin Chessa, zaaresztowany właśnie za zabójstwo, zwierzył, jako to Gonnese namawiał go, by zastrzelił Karola Arca.
Stefan wiedział, że chytry lis kłamie, udał jednak, że mu wierzy i spytał:
— Czemużeście, kumie, dotąd o tem przemilczeli? Trzeba było powiedzieć memu ojcu.
— Wie o tem, don Piane, mówiłem z nim o tem i powiedział mi — ciągnął nie zbity z tropu dzierżawca, — że mam świadczyć jako to wiem, a zważając na straty, jakie dla mnie stąd wyniknąć mogą, gotów czekać na wypłatę raty...
— Doprawdy, tak ojciec mówił? — spytał żywo Stefan, patrząc prosto w oczy dzierżawcy.
— Mówił!
— W takim razie trzeba jeszcze zasięgnąć zdania mojej bratowej. Zobaczymy.
Arcangelo Porri, zrozumiał, że nie wypada nastawać, odszedł zadowolony.
— Stefan czuł wzgardę i obrzydzenie do człowieka, gotowego fałszywie świadczyć i duszę zaprzedać za nędznych sto skudów, lecz uspakajał skrupuły swe myślą: jego to rzecz... zresztą może trafił naprawdę....