Strona:Grazia Deledda - Sprawiedliwość.djvu/76

Ta strona została przepisana.

przerachowałeś się. Odejdę, boś już wyzdrowiał i niewiele ci tu pomódz mogę, zwłaszcza wobec tych dwóch os, co tu u was i wami rządzą. Sądzisz, że niewiem oszczerstw, jakie już na mnie sieją po okolicy?
— Co, co powiedzieć mogły? — zawołał, prostując się i brwi ściągając, a widząc, że się Marya czerwieni, nalegał.
— Chcę wiedzieć, natychmiast, słyszysz? natychmiast chcę wiedzieć.
— O tem pomówimy później, teraz...
— Teraz, — zawołał, — masz racyę, wróćmy do rzeczy. Wiem, że rozumiesz półsłówka. Pozwól mi przytoczyć przykład. Jeślibyś, W czasie śmierci Karola — Marya pochyliła nizko głowę, — jeślibyś była tu, z nami, na należnem ci miejscu i stanowisku, wszak pozostałabyś i nadal?
— Zapewne... stało się jednak inaczej. Właśnie teraz pozostać nie mogę dlatego, żeście mię wówczas nie chcieli...
Przy gorzkich tych słowach zerwał się głos dumnej i skrzywdzonej kobiety. Teraz Stefan wybuchnął uniesiony namiętnością, gotów wszystko poświęcić, byle okupić krzywdy stare.
— Teraz cię chcemy! Ja cię chcę, pragnę...
Zbladła, lecz młody człowiek nie widział tego i ciągnął dalej, głos naginając do błagalnej prośby.
— Pragnę cię, Maryo i jeślibyś mię wysłuchała, całem mem życiem starałbym się odkupić uczynioną ci krzywdę... Nie odpowiadaj mi, nie odpowiadaj. Od-