Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/114

Ta strona została uwierzytelniona.
104
GUSTAW DANIŁOWSKI

spokojne spojrzenia, ja zamarłem, panny pospuszczały oczy.
— Tak — ciągnął dalej najspokojniej Jerzyk — powiadam pani, przepada za tem; jak byliśmy dziś w miasteczku, to wszystkich faktorów rozpytywał, gdzieby tego specyału dostać?.. Ma wschodni gust, co zresztą w jego młodym wieku...
— Panie Jerzy, zdaje mi się... — przerwała z godnością ciotka.
— Słucham panią! — A gdy się ciotka zająknęła, dodał rapptem: — Ja mogę służyć przepisem; jest to tak zwane po turecku »rahatłakum«, robi się jak sorbet, tylko więcej żelatyny. — I tu począł najdokładniej wyliczać dozy i sposób przyrządzania.